Tacy Sami cz.11
Czołem ludziska!
Korzystając z chwili wolnego, co w ostatnich dniach jest dla mnie ewenementem, oraz z tego że mnie chwilowo nie bolą nadgarstki, wrzucam jedenasty odcinek mojego opowiadania :D
Korzystając z chwili wolnego, co w ostatnich dniach jest dla mnie ewenementem, oraz z tego że mnie chwilowo nie bolą nadgarstki, wrzucam jedenasty odcinek mojego opowiadania :D
Tacy Sami cz.11
Była już 9.20, gdy Kuba przysiadł na kamiennych ławkach przy pomniku sławnego astronoma. Krakowskie Przedmieście już ożyło i zdążyły go minąć już dwie wycieczki. Wyjął z plecaka książkę i jeszcze raz zaczął czytać "Warszawskie gry wojenne" bo stwierdził, że tu są najciekawsze opisy okupacyjnego życia. Co jakiś czas rozglądał się dookoła z nadzieją na ujrzenie któregoś z kolegów.
Pierwszego dostrzegł Maćka. Ciemne włosy jak zawsze w nieładzie kontrastowały z nienagannie wyprasowaną koszulą i jasnymi szortami. Zgodnie z tradycją miał w ręku książkę, która była jego nieodłącznym towarzyszem od gimnazjum. Gdy szedł, co i rusz poprawiał okulary w drucianych oprawkach które zsuwały mu się z nosa. Całą swoją osobą przypominał typowego inteligenta, choć w nieczęstych sparingach zapasów urządzanych w drużynie, to on wiódł prym. Po dłuższej obserwacji, człowiek mógł stwierdzić że w jego wzroku jest coś nieuchwytnego co przywodziło na myśl II RP.
-Witaj! Jak zawsze pierwszy co? - zawołał radośnie Maciek witając się z kolegą.
-Serwus! No a jak inaczej? A ty nawet w wakacje nie zostawiasz książki w domu?
-Podobnie jak i ty, więc nie czepiaj się. -odparował i obaj się serdecznie roześmieli.
-To co? Czekamy na resztę.
- Jasne, ale z dobrą książką oczekiwanie nam nie straszne - odpowiedział okularnik po czym usiadł obok niego.
Drugim kolegą, którego dostrzegł Kuba, był Witek. Z resztą trudno go było nie zauważyć, ponieważ miał trochę ponad 2 metry wzrostu i bardzo jasne włosy oraz oczy, przy czym był chudy jak szczapa.
Szybko wypatrzył machającego doń, Kubę i Maćka pogrążonego w lekturze.
-Czołem! Co tam? Gdzie Hubert? Jak zwykle spóźniony co?
- A jakże mogłoby być inaczej? Gdy Hubert zacznie punktualnie przychodzić, obiecuję wam, stawiam wszystkim kawę u Bliklego- roześmiał się Kuba.
- Więc my już go z Witkiem przypilnujemy - włączył się do rozmowy Maciek- tylko jeszcze dorzuć dowolne ciasto, to efekt zauważysz już jutro- powiedział i roześmiał się w głos.
Takimi żartami i docinkami przerzucali się jeszcze kilka minut, gdy przybiegł zdyszany Hubert.
-Czuwaj drużyno!- przywitał się po harcersku, jeszcze chwilę dysząc jak miech kowalski
- Dobra jesteśmy już wszyscy. Nie ma jeszcze dziesiątej, więc jest w porządku. Macie jeszcze jakieś wątpliwości i pytania?
- Nie, raczej nie. Z resztą i tak wszystko się wyjaśni jak się z nim spotkamy. - odpowiedział Maciek.
- No to schodzimy...
***
Gdy zeszli do pomieszczenia, okazało się że już "Wilk" jest i przyprowadził ze sobą kogoś jeszcze. Obaj chłopcy noszący pseudonim "Wilk" przywitali się krótkim skinieniem głowy. Hubert też nie okazał zdziwienia. Cała trójka już po pierwszym spotkaniu wiedziała, że przyprowadzenie swoich najlepszych przyjaciół i tak nastąpi, bo pewne rzeczy i tak same wychodzą na jaw. Za to pozostała trójka, czyli Janek "Szybki", Maciek i Witek wytrzeszczali w zdziwieniu oczy. Podobnie jak dla ich przyjaciół wcześniej, ta sytuacja była dużym szokiem, mimo że byli uprzedzeni.
- No więc co teraz? - zapytał Grzesie.
- Opcje są trzy. - odpowiedział Kuba- Albo idziemy zwiedzać naszą Warszawę, albo waszą Warszawę, albo najpierw się przedstawimy nowym i wybierzemy którąś z pierwszych dwóch opcji.
- Może jednak ta trzecia opcja, co? - zapytał błagalnym tonem "Szybki", dla którego zaistniała sytuacja była całkowitą abstrakcją.
Dla Maćka i Witka, było o tyle prościej że oni wychowali się na książkach o podróżach w czasie i niesamowitych przygodach. Teraz jednak byli zdziwieni tym, że oni też w czymś podobnym będą uczestniczyć.
- Dobrze. Ja poprzednio przedstawiłem się swoim pseudonimem. - zaczął mówić Kuba, stwierdziwszy że jego kompania jest większa i łatwiej im będzie się przedstawić, bo nie złapali jeszcze konspiracyjnych nawyków. - Nazywam się Kuba, a to są moi przyjaciele, Hubert, Maciek i Witek. Chyba wszyscy jesteśmy rówieśnikami, prawda?
-Na to wygląda. - podjął rozmowę Grzesiek- Pozwolicie że my przedstawimy się pseudonimami, wiecie u nas nie jest bezpiecznie znać swoje imiona. Ja jestem "Wilk", a to mój przyjaciel "Szybki". Jeśli chcecie poznać czym była konspiracja i ogólnie zobaczyć nasz czas, to lepiej i wy wybierzcie sobie jakieś pseudonimy.
- Skoro ty już jesteś "Wilkiem" to ja wezmę sobie nowy pseudonim "Szary"- powiedział Kuba.
- Ja będę od tej chwili "Nowy"- rzucił Maciek
- No to ja chcę nosić pseudonim "Druh"- stwierdził Witek
- A ja będę "Szpakiem"- dokończył Hubert.
- W porządku, mam nadzieję że mogę wam zaufać, wyglądacie na porządnych. Może mi się wydawać, ale chyba jesteście w harcerstwie, prawda? To zostawia ślad w człowieku. Poręczę za was przed moim drużynowym "Dębem". Pamiętajcie też, że nasza rzeczywistość może się znacząco różnić od waszej. No to co? Zakładacie te stroje z szafy, bo w tych na pewno was Gestapo zgarnie.-powiedział ze śmiechem Grzesiek, patrząc na niecodzienny dla siebie ubiór chłopaków.
Chłopcy szybko przebrali się w ubrania znalezione w bunkrowej szafie. O dziwo na wszystkich pasowały idealnie, nawet na Witka, który zahaczał głową o sufit pomieszczenia. Gdy chłopcy spojrzeli po sobie i stwierdzili że niczym się nie różnią od swoich kolegów z 1944-tego. nawet okulary Maćka pasowały do całości.
-Jesteśmy tacy sami, na pewno nie będziemy się wyróżniać na ulicy.- powiedział ze śmiechem "Szary".
-To co? Pokażecie nam teraz jak w Warszawie wyglądała konspiracja? - zapytał z nadzieją "Szpak"
-Teraz tak, tylko pamiętajcie, większa grupka chłopaków w naszym wieku, zaraz zwróci uwagę, więc zachowujcie się w miarę spokojnie. Zaprowadzę was na boisko. Tam zawsze nas się kreci od groma, więc nie będą się mocniej niż zwykle nami interesować tam. Ty, "Szybki", pokaż że zasługujesz na swój pseudonim i skocz po "Dęba", a właściwie to najpierw po "Misię" bo ona wie gdzie go szukać. Niech nasz drużynowy oceni nowych rekrutów. - podyktował plan działania "Wilk"
***
Gdy wyszli z bunkra pod pomnikiem Kopernika, "Szybki" zaraz ruszył w swoją stronę, ku tylko mu znanego punktu kontaktowego, ale tak szybko przebierał nogami że z niebywałą prędkością zwiększał dystans, choć nie biegł.
Za to chłopcy z 2017 rozglądali się w około z ogromnym zaciekawieniem. Poczuli się jak w jednym z filmów o okupacji które nie raz oglądali.
Ruch na Krakowskim Przedmieściu był podobny do tego, który znali. Jednak zamiast dobrze im znanych żółto-czerwonych autobusów, właśnie mijał ich bordowy tramwaj numer 23, z oznaczeniem P. Po obu stronach ulicy przechodzili warszawiacy. Panowie w eleganckich marynarkach i kapeluszach lub kaszkietach. Panie w sukienkach lub spódnicach. Na rogu pałacu Staszica stał młody chłopak w jasnej koszuli i spodniach na szelkach, z kaszkietem na głowie, który nawoływał do zakupu "Nowego Kuryera Codziennego". Gdzieś pomiędzy nimi przechodziły patrole Wehrmachtu.
-Nie zatrzymujmy się dłużej, bo zwracamy na siebie uwagę a wy nie macie dokumentów, więc was od razu zwinął. Chodźcie za mną. - szepnął "Wilk" i ruszył w stronę Świętokrzyskiej.
Przyjaciele ruszyli pośpiesznie za swoim przewodnikiem, aby nie go nie zgubić. Lecz nadal głowy im chodziły jak na zawiasach, a oczy łapczywie chwytały obrazy Warszawy.
Warszawy tak bliskiej i podobnej, a zarazem odległej i utraconej niestety na zawsze.
Przyjemną zmianą był brak wieżowców górujących nad zabudową Śródmieścia. Gdy weszli w Świętokrzyską szybkie spojrzenie w prawo, ukazało im jeden z dwóch największych warszawskich budynków, Prudential. Prezentował się pięknie, a w głowie "Szarego" zrodziła się myśl czy i po remoncie w jego czasach, będzie podobnie jak tu wyglądać.
Przecięli Świętokrzyską i ruszyli dalej Tamką na Powiśle. Tam skręcili w jedną z wielu bram kamienic, która zaprowadziła ich na podwórko.
Na podwórku w rogu, przy jednej z klatek stała kapliczka Matki Boskiej, w przeciwległym zaś była studnia. Na środku zaś było boisko po którym biegało za piłką kilkunastu chłopaków. Kilku innych kryło się w bramie przed lipcowym Słońcem.
-Tutaj możemy w miarę spokojnie i bezpiecznie porozmawiać. Większość tych chłopaków to mieszkańcy tych kamienic. Wychowaliśmy się na jednym podwórku więc znamy się dość dobrze. Każdy stąd prawie jest w konspiracji. Gdzie dokładnie tego nie wiadomo, jednak tych kilku których teraz gra jest z mojej drużyny. O! Tomek jest akurat przy piłce. Dobrze "Młot"! Podaj na prawo do Marka! Tak! Bramka! - zaczął zagrzewać swoich kolegów do gry.
Kilkanaście minut przyglądali się grze, wymieniając po cichu uwagi odnośnie gry i ich możliwej działalności. Po tym czasie w bramę wszedł "Szybki", a za nim "Dąb" i "Misia". Przywitali się krótko z "Wilkiem" i z ciekawością spojrzeli się na nowych rekrutów.
Paczka z lekkim niepokojem przyglądała się ich nowemu przełożonemu. "Dąb" na pierwszy rzut oka wyglądał na człowieka na którego lepiej uważać. Marsowa mina którą zwykł przybierać, jeszcze pogłębiała to wrażenie. Wysoki i postawny, górował nad całym towarzystwem. Wyjątkiem był Witek, który dorównywał mu wzrostem a nawet był trochę wyższy. Tylko on był chudy jak tyczka, a "Dąb" nie bez przyczyny nosił taki pseudonim.
-Dobra, skoro już wszyscy są, to chodźcie do mnie. Tam będzie spokojniej. "Misia" czy mogłabyś się zająć moim młodszym bratem? Boję się że mógłby coś niechcący usłyszeć, a nie chce go obciążać tajemnicą. Nie chce by się martwił.
-Dobrze, to przyślij go tutaj. - odpowiedziała pogodnie dziewczyna.
-Dziękuję- powiedział czule "Wilk" i cmoknął ją lekko w policzek. - A resztę zapraszam na górę. Chodźcie za mną.
Jeżeli to twoje to naprawdę robi wrażenie.. mega talent.
OdpowiedzUsuń