Tacy sami cz.12

Czołem!

Zgodnie z obietnicą, po okrutnie długiej przerwie wracam do opowiadania. Życzę miłej lektury :)

Tacy sami-cz.12


 Przecięli podwórko i weszli do jednej z klatek. Panował na niej przyjemny chłód, który dawał wytchnienie od lipcowego skwaru. Szerokie dębowe schody zaprowadziły ich na trzecie piętro. Na nim znajdowały się trzy pary drzwi. Grzesiek skierował się ku tym na prawo od schodów.
 Po uchyleniu ich oczom chłopców ukazał się dość ciemny, ale przytulny  przedpokój, z którego przechodziło się do kolejnych pomieszczeń.
-Witaj mamo. Przyprowadziłem kolegów, musimy coś przedyskutować. - powiedział gospodarz, wychylając się za framugę drzwi prowadzących do salonu.
-Dzień dobry proszę pani — rzucili młodzieńcy stojący w sieni.
-Dobrze, nie chcecie może herbaty? - zapytała mama Grześka raczej z grzeczności, bo prawdziwa herbata uchodziła za ogromną rzadkość i już dawno jej zapasy się skończyły.
-Dziękujemy proszę pani, ale nie trzeba, my tylko na chwilę — odpowiedział „Dąb”.
-Chodźcie tędy — rzucił „Wilk” i wprowadził gości do swojego pokoju.
-Więc tak — zaczął „Dąb” wodząc wzrokiem po zebranych. - Mówisz, że ci tutaj chcą trafić do naszej drużyny. Czy można wiedzieć, skąd oni się u licha wzięli? Skąd wiedzą, że jesteś w oddziale? I co najważniejsze, czy można im zaufać? 
- Oni są, z Północnego Mazowsza, są spaleni u siebie, bo łącznik z ich starego oddziału został aresztowany z notesem z ich pseudonimami i adresami, więc musieli zniknąć z terenu. Całe szczęście wymknęli się w porę, bo zaraz szkopy zrobili kotły u nich. Zmienili pseudonimy, a że znaliśmy się przed wojną, zgłosili się do mnie po pomoc. - opowiadał ustaloną wcześniej wersję. Przecież nie mógł powiedzieć, że dla nich paczka przyjaciół urodzi się dopiero za 50 lat.
- Nie dostali od przełożonych innego kontaktu? Na przykład do kogoś wyżej, który dopiero by ich gdzieś przydzielił? - dopytywał dalej drużynowy. 
-Nie, jak mówiłem, to była szybka ewakuacja. Widzieli jak tego chłopaka rewidują żandarmii i wyszarpują notes, w którym ten pacan miał zapisane adresy. Złapali pierwszy pociąg i trafili do mnie, bo w wakacje jeździłem z rodziną w okolice Ciechanowa, gdzie się poznaliśmy.
-Jesteś świadom, że jak coś wywinął to ty też za to odpowiesz? - „Dąb” spojrzał uważnie na „Wilka".
 Ten popatrzył po przyjaciołach czy i oni zrozumieli powagę sytuacji.
-Wiem, ręczę za nich — powiedział pełnym powagi głosem.
-Cóż miejmy nadzieję, że się nie mylisz co do nich. Jako że ich znasz to wprowadzisz ich w warszawską konspirację. A wy — tu zwrócił się do chłopaków z XXI w. - Może podacie swoje pseudonimy, bo chyba właśnie przeszliście pod moją komendę.

***

Kuba nie mógł w to uwierzyć podobnie jak pozostali. Właśnie się stali członkami drużyny harcerskiej, która jednocześnie była komórką Kedywu. Kedywu, o którym tyle czytali, dyskutowali i który tyle razy był tematem zbiórek w ich macierzystej drużynie. Ci, którzy przed nimi stoją, pewnie brali udział w akcjach Grup Szturmowych, których znaczek i działalność mieli wrytą głęboko w pamięci. Kto wie, może „Wilk” lub ten drużynowy brał udział w Jamboree, tym samym co generał „Gryf”, lub bohaterowie „Kamieni na szaniec". Ludzie, którzy byli dla nich wprost legendarni.
 Dopiero po chwili dotarła do nich prośba, a raczej pierwszy rozkaz ich nowego dowódcy. 
-Ja mam pseudonim „Szary"- zaczął Kuba.
- Jestem tu nowy, więc i mój pseudonim brzmi „Nowy” - powiedział Maciek.
- A ja jestem „Szpak” - dodał Hubert.
-Ja zaś sobie wybrałem „Druh” - dokończył Witek.
-Dobrze, mnie zaś zwijcie „Dąb". Macie się pilnować „Wilka". Chyba potrzebne wam nowe kenkarty. Zgłoszę to do komórki legalizacyjnej, tylko muszą wam uprzednio zdjęcia zrobić. Tu szkopy nie są tak pobłażliwe, jak u was. Nie pchajcie im się w oczy i czuwajcie.
 Kiwną „Wilkowi” na pożegnanie i wyszedł. Jeszcze słyszeli jak żegna się z panią domu i wymawiając się pilnymi sprawami, szybko opuścił mieszkanie, cicho zamykając za sobą drzwi.
-A więc witam w naszym oddziale. Zrobiliście na nim dobre wrażenie nie odzywając się niepytani. Dobry konspirator to taki, który umie trzymać język za zębami. Pozostałych zasad was nauczę, ale tak dużą grupą nie możemy chodzić, jak mówiłem wcześniej. Jakiś patrol zaraz by nas zatrzymał, a że nie macie dokumentów to Pawiak i Gestapo murowane. Wiecie, że stamtąd tylko dwie drogi, obie na drugą stronę, tylko jedna dłuższa, bo przez Auschwitz. "Szary" i "Druh", pójdziecie teraz ze mną. Kilka domów dalej pracuje zaprzysiężony fotograf, zrobi wam zdjęcia od razu. "Szpak" i "Nowy", wy na razie zostaniecie.  Jak wrócimy to pójdziecie tam z "Misią". Teraz chodźcie na podwórko, trzeba korzystać z tak pięknej pogody.
 Pożegnali się z matką "Wilka" i zbiegli po schodach. Na podwórzu rozpoczynała się druga połowa meczu.  Nieopodal pokrzykujących chłopców, "Misia" bawiła się z Jackiem. Gdy ten dostrzegł starszego brata zaraz podbiegł do niego i rzucił mu się na szyję.
-Opowiadałem "Misi" o moim stateczku. Jak dorosnę to będę marynarzem! Będę pływał po morzach i oceanach! - szczebiotał z dziecięcą radością i ufnością w przyszłość maluch.
-Na pewno młody. Jak wujek tak? Haha, leć do mamy, wołała cię. - śmiejąc się, zwichrzył bratu czuprynę i puścił z ramion.
- Dzieci są urocze - powiedziała "Misia" do "Wilka".
-To prawda. Skarbie, zajęłabyś się nowymi rekrutami? Objaśnij im co i jak, a ja dwójkę z nich zabiorę do fotografa po zdjęcia do kenkart.
-Dobrze. - opowiedziała lekko posmutniała "Misia"
 "Wilk" cmoknął ją w policzek na pożegnanie i krzyknął na swoich podopiecznych:
-Na co czekacie? Chodźcie za mną.- i szybko ruszył w stronę bramy, a za nim pobiegła dwójka z nich.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wiersz #9 Spacer

"Zanamię na potylicy"- Rafał Konik

Tacy Sami cz.11