"Tacy Sami" #1

Czołem!
Nowe opowiadanie postanowiłam wrzucać w fragmentach. Możecie zajrzeć na fejsbukową stronę bloga, aby być na bieżąco :) https://www.facebook.com/blog.mlodej.rekonstruktorki/

"Tacy Sami"

 fragment pierwszy


     "Nawet w czasie okupacji lato może być piękne". Takie myśli krążyły Grześkowi po głowie. Mimo całej okropności wojny nadal można było znaleźć ciche miejsce aby odpocząć. Podwarszawskie lasy były wprost do tego stworzone.   
      Leżąc tak pod drzewem i wpatrując się w promienie słońca błyskające pomiędzy liśćmi można było odetchnąć.  Chłopak przymknął oczy i wrócił myślami do tego ostatniego spokojnego lata. W czerwcu 1939 skończył 18 lat, najlepszy wiek aby korzystać z życia i bawić się. To były pamiętne urodziny. Wyjechał z przyjaciółmi nad jezioro. Pływali kajakami, co wieczór było ognisko, a przy nim śpiewy i śmiechy. Do tego towarzystwo najlepszych przyjaciół poznanych kilka lat wcześniej w drużynie harcerskiej.
   Piękne wspomnienia ostatniego lata przed wojną. Otworzył oczy i wrócił do okupacyjnej rzeczywistości. Łapanki, terror, głód i ciągłe zagrożenie aresztowaniem. Jednak mimo ciągłego zagrożenia trzeba było walczyć i Grzesiek dobrze o tym wiedział. Nie dostał rozkazu mobilizacji ale starał się pomagać podczas obrony Warszawy. Po kapitulacji nie mógł się pogodzić z klęską i razem z kolegami z harcerstwa szukał sposobów aby uprzykrzyć życie okupantowi. .
        Jako syn oficera walkę i honor miał we krwi. Jego ojciec, major kawalerii, walczył w Legionach i w 1920 gnał bolszewików z polskiej ziemi. W sierpniu dostał rozkaz mobilizacji i w wrześniowej zawierusze zaginą po nim ślad. Posiadanie wojskowego za ojca skutkuje patriotycznym wychowaniem i dużym zdyscyplinowaniem. Mama za to uczyła go od małego miłości do Ojczyzny. Czytała mu powieści Sienkiewicza, czy Mickiewicza, pomagała mu poznawać trudną ale jakże wspaniałą historię Polski. Ojciec nauczył go znaczenia słów "Bóg, Honor i Ojczyzna", a harcerstwo dopełniło wszystkiego. Nic wiec dziwnego, że gdy ukochana Ojczyzna znalazła się w potrzebie chciał walczyć. Szare Szeregi i AK były spełnieniem marzeń walki o Polskę.
      Mijał właśnie 5 rok okupacji. Dwudzieste trzecie urodziny obchodził w dużo mniejszym gronie przyjaciół. Przyczyna jest prosta, część kolegów została złapana i wywieziona, dwóch zakatowano, a kilku poszło do lasu.
       Zastanawiał się jakie on miał dotąd szczęście, że go dotąd nie złapali. Malował kotwice i inne podobne napisy na murach, chodził na tajne komplety i zajęcia harcerskiej podchorążówki oraz brał udział w akcjach z bronią.  Za jedną czwartą tego już groziła mu pewna śmierć. Ale mimo tego wszystkiego  życie miało też piękne strony. Zakochał się.    
    Poznał ją przypadkiem, była łączniczką jego drużyny. Misia, tak na nią wołali. Z dwoma warkoczykami i berecikiem na głowie nie sprawiała wrażenia osoby która w torebce nosi tajne meldunki, notatki czy nawet czasami broń. Ona drobna, o jasnej cerze z brązowymi włosami zwykle uplecionymi w warkocz. On postawny wysoki, o śniadej skórze i ciemnych włosach. Misia i Wilk. Pięknie razem wyglądali. Spotykali się czasami przy jakiejś ruchliwej ulicy, niby zwyczajna para zakochanych w tych niezwyczajnych czasach.
     Z tych rozmyślań wyrwał go głos przyjaciela
- Grzesiek, ej Grzesiek! Wilku! Gdzie jesteś? Drużynowy zwołał zbiórkę za 2 godziny. Misia niedawno przyszła z wiadomością. Ciebie nie było, a ona musiała biec dalej, więc pobiegłem po ciebie.Twoja mama powiedziała mi że tu czasami przychodzisz.
   Grzesiek zaśmiał się serdecznie. No tak, leżał w krzakach i zaroślach więc przyjaciel go nie widział.
- Serwus Janek! A raczej. Witaj Szybki. Tylko nie drzyj się tak z naszymi pseudonimami, bo cię gestapo usłyszy. Dzięki, że przyszedłeś mnie powiadomić. To co lecimy na zbiórkę?- zwrócił się do kompana, otrzepując się z liści i gałązek.
-Jasne, chodź bo się spóźnimy, a Dąb tego nie lubi...
-Wiem, wiem. A wiadomo po co ta zbiórka? Jest przecież lipiec. Raczej nic się nie szykuje, a poza tym większość chłopaków wyjechała za Warszawę.
- Właśnie to jest dziwne. No ale nic, ruszaj się.- popędził go Szybki.
   Pobiegli razem na najbliższą stacje kolejki i wskoczyli do pociągu jadącego w stronę miasta


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wiersz #9 Spacer

"Zanamię na potylicy"- Rafał Konik

Tacy Sami cz.11