"Łączniczki, wspomnienia z powstania warszawskiego" Maria Fredro-Boniecka, Wiktor Krajewski
Dosłownie chwilę temu wróciłam do domu, a przeszło 45 minut temu skończyłam tą książkę. Ale zanim o tym, chciałabym wam podziękować za wczoraj. Ponad 400 wyświetleń w jeden dzień!!! Dziękuję wam!!!
Wracajmy jednak do książki. Co nam pierwsze przychodzi na myśl kiedy ktoś powie"powstanie warszawskie"? Heroizm, krwawa ofiara, Zośka i Parasol? Najczęściej jednak myślimy wówczas o bohaterstwie młodych chłopców z konspiracji, którzy na wezwanie Ojczyzny chwycili za broń i walczyli o jej wolność. Czasami pomyślimy o sanitariuszkach, które pod ostrzałem czołgały się do rannych, aby udzielić im pomocy i ewakuować ich w bezpieczne miejsce aby założyć porządny opatrunek. O łączniczkach często zapominamy. A przecież pełniły bardzo ważną rolę, bo kto jak nie one przenosił rozkazy z dowództwa na pozycje, kto pod ostrzałem przekazywał pilne informacje narażając się przy tym na ogromne niebezpieczeństwo. Przed powstaniem też lekko nie miały. Te dziewczyny były znacznie bardziej narażone na złapanie przez hitlerowców niż chłopcy z batalionów. Zauważyliście ten dopisek na sprawozdaniu z każdej akcji wykonanej przez AK "po akcji oddałem broń łączniczce"? Albo na samym początku "odebrałem broń od łączniczki"? One znacznie częściej miały przy sobie broń i niebezpieczne dla nich materiały. A to rozkazy, a to notatki z tajnych kompletów lub zbiórki, albo właśnie broń. Rozkaz i notatki łatwo ukryć, można na przykład schować do książki z niemieckiego i już jest niezła przykrywka. Stena lub colta trudniej ukryć. Podobno sten znakomicie mieścił się w futerale od skrzypiec. A co na wypadek łapanki, lub przypadkowej rewizji? Wtedy opcje były dwie. Albo Pawiak, później gestapo i na końcu rozstrzelanie. Lub najpierw gestapo, następnie Pawiak i rozstrzelanie.Gdzieś spotkałam się ze stwierdzeniem że statystyczna łączniczka od objęcia tej funkcji żyła trzy miesiące, a później wpadała w ręce gestapowców.
Ta pozycja zawiera wspomnienia kilku spośród tysięcy łączniczek. W tym jednej która szczególnie zapadła mi w pamięć. A mianowicie pani Wanda Traczyk- Stawska która była łączniczką-strzelcem. Czyli oprócz noszenia meldunków nosiła też broń, a miała wtedy 17 lat, czyli była ode mnie tylko rok starsza. Teraz pytanie do mojej sekcyjnej jeśli to czyta. Czyli jednak była wtedy dziewczyna która nosiła broń? W książce jest wyraźnie napisane że miała Błyskawicę.
Tak więc, książkę polecam. Sama czytałam ją dwa dni i nie mogłam się oderwać. Jest napisana dość dużymi literami i ma przejrzysty układ strony. W dodatku zawiera zdjęcia. Zachęcam do lektury :)
Komentarze
Prześlij komentarz