Rocznica Powstania Warszawskiego
"Pierwszego sierpnia w całej Warszawie się rozpoczęła okropna draka.Czołem!
Po jednej stronie stali germańce, po drugiej stronie chłopaki z AK."
Jak wszyscy tu obecni wiedzą wczoraj wybiła godzina W, godzina symbolicznie rozpoczynająca okres obchodów pamięci Powstania Warszawskiego. Choć tzw. "gorący okres" zaczął się już 29 lipca od uroczystości sztandarowych przy kamieniu Żołnierzom Żywiciela. 31 natomiast były trzy uroczystości, w tym oficjalne uroczystości na placu Krasińskich. Niestety na te na rogu Okopowej i Mireckiego spóźniłam się, a na placu Trzech Krzyży nie byłam. Za to uczestniczyłam w tych oficjalnych. Było to dla mnie niesamowite przeżycie. Nigdy nie widziałam aż tylu sztandarów i kombatantów w jednym miejscu. (Ostatni raz byłam na 1 sierpnia w Warszawie jak mój wujek, wyciągną moich rodziców i mnie jak miałam może 8 lub 9 lat, a tak to się doprosić nie mogłam) Ja, jako że do sztandarów się nie nadaję, stałam na uboczu jako zmiennik i podawacz wody, a w praktyce stałam i gadałam z innymi, którzy też tam stali. Najlepsze było to, że tam chodzili artyści, którzy mieli występować na koncercie po uroczystościach. Rozmawiam ze znajomą z Wolsztyna i ta mi mówi, że ma zdjęcie z Kękę. Wskazała miejsce gdzie stał i zachęciła mnie, abym też podeszła. Ja nie jestem zbyt odważną osobą, więc na początku nie chciałam, lecz gdy sobie obmyśliłam jak to zrobić, podeszłam. Powiedziałam, że ma świetne piosenki i spytałam czy mogę zrobić sobie z nim zdjęcie. Odpowiedział, że skoro ma świetne piosenki to tak. Tyle, że był problem bo ja nie za bardzo umiem sobie sama robić zdjęcia, ale jakoś się udało, inna sprawa że więcej na tym zdjęciu widać tła niż mnie i artystę. Po niedługim czasie rozpoczęła się msza. Byłam bardzo zadowolona, bo obawiałam się że nie będzie mnie na żadnej mszy niedzielnej, a tu okazało się, że jest okazja. Tuż po rozpoczęciu kazania, komendant zawołał mnie i moją koleżankę z Koniczyn, że mamy iść do sztandaru. Odmówić nie wypada, zwłaszcza że sztandarowy jest sam, ale obie mamy tendencje do omdleń. Poszłyśmy i o dziwo wytrzymałam do wręczania medali powstańcom, czyli około pół godziny, jest dobrze. Do domu wróciłam około północy. Następnego dnia pojechałam na Powązki na kwestę, której celem było zebranie pieniędzy na renowację kwater Zośki. To trwało od 11 do 14.30 przynajmniej dla mnie. Miałam jeden przykry incydent, ale co tam. Potem była zbiórka i przydzielenie do pocztów sztandarowych. Ja zostałam zmiennikiem do sztandaru zgrupowania Róg. Wystałam łącznie może 20 minut, więc moja kondycja idzie ku lepszemu ale małymi postępami. Troszeczkę porozmawiałam z panem, który w Rogu był łącznikiem, a w czasie powstania miał 15 lat. Ile mi wtedy fotek nacykali. Ludzie, ja chciałam porozmawiać, a nie mieć sesje fotograficzną. Godzina W była dla mnie magiczna. Gdy zawyły syreny, stanęłam na baczność, za salutowałam i tak zastygałam aż do momentu przebrzmienia hymnu. Niestety niedługo później musiałam wracać, ale jeszcze w tramwaju usłyszałam "Mamo, przynajmniej jedzie z nami prawdziwy powstaniec".
Cześć pamięci poległym i chwała żyjącym powstańcom!
Czuwaj!
Komentarze
Prześlij komentarz