Tacy Sami #10

Czołem!
Zostałam wczoraj bardzo podbudowana tym że osoba która przyjmowała moje zgłoszenie do Radosława bardzo pozytywnie się wypowiadała o tej serii. Drugą rzecz opiszę w innym artykule a na razie zapraszam do dziesiątego odcinka mojego opowiadania :D

Tacy Sami #10


   Cały czwartek Kuba spędził na wertowaniu książek o polskim podziemiu na terenie Warszawy. Nie liczył, że znajdzie tego konkretnego "Wilka", bo to był dość powszechny pseudonim, ale przyglądał się każdemu zdjęciu starając się wypatrzyć znajomą twarz.  Chciał poznać dokładnie realia życia okupacyjnej Warszawy, by po cofnięciu się w czasie mógł się tam odnaleźć. Praca mu w tym nie przeszkadzała, bo pomagał w księgarni, więc gdy nie było nic do roboty, nie marnował czasu i tam też sporządzał notatki.
  Lubił tę pracę. Nie dość że miał godziwą pensję, to pracował z rzeczami, które bardzo lubił, czyli z książkami. W okresie wakacyjnym, było kilkoro pracowników, więc zmiany miał co drugi dzień, a umowa kończyła mu się za tydzień, więc idealnie wpisywało się to w jego letnie plany.
   Dochodziła już godzina siedemnasta, gdy zadzwonił jego telefon. Dzwonił Witek
- Serwus stary. Wybacz mi wczorajszy sceptycyzm. Nie chciałem Cię urazić, wiem że nigdy z tego tematu nie żartujesz, ale przyznasz że to niecodzienna nowina.
-Cześć, jasne, wybaczam. Mi samemu byłoby w to ciężko uwierzyć, gdybym samemu tego nie przeżył. Jutro jeszcze pogadamy bo teraz jestem w pracy. Przyjdź odrobinę wcześniej, jak chcesz dłużej pogadać, znasz mnie i tak będę na was czekać.
- Jasne to do zobaczenia.
- No to do jutra.
  Kuba odłożył telefon z uśmiechem. Paczka znów była razem i znowu wszyscy byli ze sobą zgodni.
  Wyjrzał przez okno księgarni na Krakowskie Przedmieście. Nagle tknęła go myśl. Otwarte przejście między czasami dawało jemu i jego paczce niepowtarzalną okazję wzięcia udziału w powstańczym zrywie. Tylko trzeba sprawdzić kiedy powstańcy stracili pozycje przy pomniku Kopernika.

***

  Letnie słońce z trudem przebijało się przez grube zasłony, ale dawało dość światła aby móc się rozejrzeć po pokoju młodego konspiratora. 
  Nie był on zbyt duży ale mieścił wszystko co najpotrzebniejsze. Masywna dębowa szafa, która była bardzo długo w jego rodzinie, stała tuż przy drzwiach. Obok niej stała półka a na niej kilka drewnianych figurek jeźdźców, które Grzesiek otrzymał kiedyś od ojca, parę zeszytów zapisanych po niemiecku jako przykrywka i trochę innych mało istotnych rzeczy. Ot tak tylko by zapełnić miejsce powstałe po schowanych książkach. Na przeciwko stało biurko z paroma szufladami. Trochę dalej w kierunku okna, naprzeciw drzwi stało łóżko. Na nim leżał Grzesiek pogrążony w błogim śnie.
  Spałby tak dalej gdyby nie nie lekkie stukanie w szybę, które obudziło młodzieńca. Otworzył oczy. Pierwszą myślą jaka przyszła mu do głowy była taka, że jakiś złośliwy gołąb w nią stuka.Podniósł się by przegnać intruza, lecz gdy spojrzał przez okno, żadnego ptaka tam nie było. Rozejrzał się i dostrzegł swojego przyjaciela Janka. Stał on na chodniku, a w garści miał pełno drobnych kamyczków, którymi rzucał w grześkowe okno.
  Zobaczywszy sztamaka "Wilk" i krzyknął z niego ze śmiechem:
-Witam szanownego gołębia
-Serwus śpiochu - rzucił w odpowiedzi "Szybki" w lot pojmując o co chodzi koledze.
- O wypraszam sobie, żadnym śpiochem nie jestem.
- Nie? Spójrz no, która godzina.
  Faktycznie dochodziła już dziewiąta co oznaczało że już dawno powinien wstać i zacząć się przygotowywać na spotkanie. Szybko się umył i ubrał. Pożegnał się z mamą, poczochrał brata po czuprynie i wybiegł z mieszkania. Jeszcze w biegu na schodach założył kaszkiet i wybiegł do przyjaciela. 
- Skąd wiedziałeś że zaśpię? - zapytał go
- Przeczucie - odpowiedział Janek i wzruszył ramionami 
- Skoro tak to chodź, zaprowadzę Cię na spotkanie. Ciekawe czy i oni swoich przyjaciół przyprowadzą, jak sądzisz?
- Nie znam ich, ale skoro tym mnie zabrałeś, to pewnie i oni swoich kamratów przyprowadzą. Mentalność nie mogła się aż tak zmienić przez te 70 lat.
  Droga do pomnika przebyli rozmawiając o tym jak Warszawa mogła zmienić się przez te lata, a potem zaczęli układać listę pytań które im zadadzą gdy się spotkają.
  Jedne z nich spojrzał na zegarek. 
- Dochodzi 10, a my już na miejscu. Idealnie, chodź zobacz, tu jest wejście...
  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wiersz #9 Spacer

"Zanamię na potylicy"- Rafał Konik

Tacy Sami cz.11